Tak sobie czytam jak pieprzyta trzy po trzy :) to ja też dorzucę coś...
Mam na kompach w sumie 4 systemy: Linuxa, DOS 6.22 i W98 na
"biurkowcu" oraz Linuxa DOS 6.22 i W95 (!) :P na servku z czego
oczywiscie na serverze w 99,9% czasu dziala ten pierwszy :).
Nieraz się dziwiono dlaczego nie XP. Ano dlatego, że za nim nie przepadam,
bo jest jak cholera dziurawy niezależnie od tego co potrafia stwierdzić
"winspece" - zawsze jak ktoś ze znajomych miał poważne problemy
to jakoś się okazywało, że akurat przypadkiem ma właśnie toto.
Z moich doświadczeń wynika, że ludzie na ogół pracują pod Wingrozą XP
z powodu zbyt dużej w/g mnie popularności tego systemu. Nie mówie,
że jest on całkiem skaszaniony, ale z pewnością u mnie miejsca
nie znajdzie. W każdym razie w chwili obecnej jeżeli ktoś ma wysokie
chody po sieci współpraca z XP w moim przekonaniu mialaby szanse
w trybie instalka XP z wszystkimi patchami bez podłączonej sieci,
instalacja podstawowych potrzebnych programów, wyłączenie tego
co niepotrzebne i zrzut obrazu systemu na plyte CD ;) po czym
mozna w zasadzie pracowac dbając tylko o backup danych :).
Przewagę nad XP nie wspominając Linuxa czy FreeBSD maja nawet
starsze windowsy 98 i 95 z tego prostego powodu, że udostępniają
znacznie mniej usług, o których zwykly user za przeproszeniem g... wie.
A za gorszy system uważam jedynie Windows ME, które to dziadostwo
w ogóle nie powinno być tak nazywane :P. I jeszcze porównanko - może
i systemy OS są jeszcze ciągle mniej dopieszczone i "user friendly",
ale za to jak coś się podzieje (o ile w ogole) to samemu można się tym
zając. Przy XP i jakimś poważniejszym problemie (tzn. nie takim jak
poprawienie linijki w jakims configu) nie daje luserowi nawet 5% szans
na to, że coś zrobi, bo: 1. nie wie nawet tak naprawde co sie dzieje w systemie,
2. nie ma jak niczego poprawic, nawet gdyby wiedzial, chyba ze hex-editorem :P.
Z własnych doświadczeń: Linux podpiety do sieci, jak go zostawiłem, tak
chodzil przez 3 lata (przestalem pracowac w jednym miejscu) mimo ze oczywiscie
logi systemowe zapchaly dysk do samiutkiego konca (duzy nie byl). I tak sobie
biegał mimo totalnego braku konserwacji - jak wpadlem z wizytą i zobaczylem
uptime i wykorzystanie dysku to się uśmiałem zdrowo. Podejrzewam ze Windows
by lezal po 3 tygodniach takiego osierocenia. Co do Linuxa i tej jego "niby"
nieużyteczności co X-Ray tam cos naskrobal wlasnie ;) to po prostu poszukaj
programów, a nie mów, że "masz tu x programów". Widziałem tutaj w Polsce :),
w Krakowie :P w instytucji (hehe) z ja wiem 100 komputerów i wszystkie
łaziły pod Linuxem. A co do "zasyfiania" to nie Kowalski sobie zasyfia tylko
robi to Windows wlasnie i to raczej bez jego wiedzy. A jak się Kowalski już
zorientuje to może: 1. ruszyc w siec w poszukiwaniu ratunku (czytaj gotowca
który MOZE dany problem mu zlikwiduje), 2. napisac sobie, o ile tylko da
rade - w systemie OS mialby przynajmniej jakis uczciwy start, 3. pomodlic
sie do M$ ;), że moze naprawia tą rzecz i nie spieprzą przy tym kolejnych dwóch ;P.
OK, za długie się to zrobiło, ale wyczuwam, że może ktoś zechce na mnie napaść
to wtedy coś najwyżej sie dopisze :P (dawno na advocacy nie zagladalem to
z wprawy wyszedlem więc bez obaw).