Problem jest taki, że z punktu widzenia populacji cała ta "pandemia" to pikuś i mały błąd w Matriksie, a może nawet zbawienie (w małej skali). Z punktu widzenia "człowieczeństwa" jest to problem. Z punktu widzenia gospodarki - mała katastrofa.
Jak pisze wyżej Mq, statystycznie te zgony są śmiechu warte w porównaniu do tego, jak dużo ludzi umiera co dzień na inne choroby. Ten cały "peak" jest relatywnie niewielki, a - z punktu widzenia populacji - "czyści" osobniki starsze, chore, potencjalnie "przeszkadzające" reszcie. Również z punktu widzenia gospodarki to zwykle osoby raczej (średnio) obecnie korzystające z tego co generują inny (skoro bardziej podatne są osoby starsze, schorowane, z chorobami towarzyszącymo). Bezduszny ekonomista (i pewnie każdy jeden rząd) już dawno przeliczył sobie straty na jedną "duszę" i takie koszty uwzględnia w kalkulacjach. Zauważcie, czemu u nas tak mało robi(ło) się testów? Pominę możliwości przerobowe w pierwszym okresie, bo teraz np. laboratorium w szpitalu MSWiA stoi puste i prawie nie pracuje (z racji braku zleceń). Władze doskonale zdają sobie sprawę z tego, że część ludzi przejdzie to bez objawów, część przejdzie objawowo jak przeziębienie. I to będzie większość. Ogromna. Z pozostałych część być może będzie wymagać hospitalizacji, a z tego jeszcze mniejsza aktywnej pomocy. Jakby nagle robić masę testów, to przy polskim podejściu do wszelkiego prawa w postaci braku konsekwencji (chyba, że chwilowo jest to konieczne), to i tak nic by one nie wniosły. Być może szpitale by się zatkały na skutek szturmu tych, którzy są zakażeni, ale bezobjawowi, za to uważają, że zaraz umrą i muszą mieć koło siebie 3 respiratory na wszelki wypadek. A człowiek bezobjawowy ale ze stwierdzonym zakażeniem musiałby siedzieć w domu, a na kwarantannie może i cała jego rodzina - a tak niech pracuje. Zakazi innych, zapewne. Ale po pierwsze, może nie, a po drugie, szansa, że taki kolejny zakażony zostanie wykryty też nie jest zbyt duża. Bo jak ktoś pracuje a zauważy u siebie objawy, to raczej zostanie w domu tak długo jak to możliwe, a nie pójdzie się zbadać - bo jakby się okazało, że jest koronowany, to cała rodzina i nie tylko będzie musiała w domu siedzieć. A kto zarobi na chleb? Więc rząd celowo pozwala populacji na osiągnięcie autoodpornosci, jedynie naklejając plasterek i doraźnie zajmując się tymi, którzy ewidentnie pomocy wymagają. I tymi, których spokojnie można pozamykać jednocześnie nie obniżając produktywności (np. DPS-y).
Natomiast absolutnie żadna władza (w domyśle chociaż trochę demokratyczna) nie przyzna się, że ma to w dupie. Nie zrobi tego, bo to by oznaczało, że świadomie skazuje część obywateli na śmierć ponieważ ważniejszy jest stan gospodarki i wpływy do budżetu. Stąd akcje pozorowane w postaci fetyszu z 1.5m odległości wszędzie gdzie się da (idiotyzm), zamknięcie szkół (żeby rodzice czuli, że władze troszczą się o dzieci), ograniczenia praw do zgromadzeń itp. Akcja z zamrożeniem gospodarki była potrzebna jako konieczne poświęcenie, niejako wkalkulowany koszt. U nas, jak zwykle, ktoś nie policzył tego poprawnie i teraz mądre głąby zastanawiają się, jak to zaszpachlować - jakby nie wybory to by to olali bo społeczeństwo, zwłaszcza nasze (mistrzowie improwizacji) jakoś sobie poradzi.
Sytuacja jest tak problematyczna z przyczyn czysto ludzkich. Społecznych. Olejesz potencjalne zagrożenie jeśli to może zagrozić twoim rodzicom czy bliskiej rodzinie? Raczej mało prawdopodobne. A starszemu sąsiadowi? Jeśli go znasz to pewnie też będziesz miał opory. Ale nieznanemu ci zupełnie człowiekowi, który może się potencjalnie przypadkiem zarazić od ciebie gdzieś na ulicy? Myślę, że większość odpowie, że to ich nie obchodzi (tak szczerze, jawnie tylu się nie przyzna). O czym najbardziej w pewnym momencie trąbiono w kontekście Włoszech? Że lekarze musieli wybierać, komu pomóc a komu nie. To się kłóci z takim ogólnym podejściem, że człowiek to człowiek i trzeba mu pomóc za wszelką cenę. Bo jak na to patrzę to myślę, że jakbym ja był w takiej sytuacji, to chciałbym, żeby mi pomogli. Ale jak poddasz hipotetyczną sytuację, że w takiej sytuacji jesteś, ale obok ciebie leży ktoś inny w takiej samej sytuacji i też wymaga pomocy ale można pomóc tylko jednemu z was - jak sądzicie, ile osób realnie przyzna się przed samymi sobą, że się poświęcą? Jedyne co powoduje, że to wygląda jak wygląda, to nasze człowieczeństwo. I to jest zarówno "dobre", jak i "złe".