Nikt raczej nie obraża się na grypę, że zachorował. Oczywistym jest, że jeśli ktoś zostanie narażony/wystawiony na działanie zarazków, to może paść ich ofiarą, chociaż one tego nie planują, a po wszystkim tego nie pamiętają - trudno obarczać winą tego typu stworzenia.
Człowiek jest, co do zasady, istotą inteligentną – planuje następne posunięcia w oparciu o posiadane doświadczenia. Sugeruję każdemu organizatorowi na przyszłość zaszczepienie się przeciwko złośliwym zarazkom, ja w każdym razie, nauczony doświadczeniem, narażać się odtąd już więcej nie zamierzam. (Pierwszy następny zlot jest u Greya – i już wysłałem mu zapytanie o warunki _higieniczne_ na party, bo nie piwo jest tu problemem: przecież wszyscy na zlotach pijemy od lat).
Nie ma co się nad tym wszystkim rozwodzić, bo czasu i mózgu szkoda – zaszczepić się trzeba, bo wyraźnie widać eskalację choroby, z roku na rok. Koniec tematu.
Natomiast – wiedząc, że zloty robi się dla sprzętu i dla ludzi, a nie w celu bezużytecznego posiedzenia w knajpie – otwarcie wyrażam zdumienie nad głębią ludzkiej głupoty, słysząc twierdzenia, że amigowcy nie powinni jeździć na zloty, bo ich komputery kosztują tysiące złotych, pecetowcy nie powinni jeździć na zloty, bo ich komputery kosztują tysiące złotych, falconowcy nie powinni jeździć na zloty, bo ich komputery kosztują tysiące złotych, a posiadacze samochodów powinni jeździć komunikacją miejską, bo cena samochodu to już przecież w dziesiątki i setki tysięcy złotych idzie, więc tylko szaleniec odważyłby się opuścić dom w czymś takim.
Persona dochodząca to tego typu konkluzji, nie ma pojęcia, o co chodziło w atarowskich zlotach jeszcze parę lat temu i zapewne już nigdy tego nie załapie. Jak widać, nie tylko pani profesor Pawłowicz lubi ośmieszać swój tytuł.
To w sumie tyle, co chciałem napisać przed wyjazdem.
Życzę owocnej przemiany materii.
PS: Dzięki Lewis za zainteresowanie, a Ty Sikor nie zbieraj tu żadnych pieniędzy, bo jest to bez sensu.
