1

(3 odpowiedzi, napisanych Bałagan)

Nosty, szukają też doświadczonych testerów BTS ;) może znasz kogoś? Coś mi się kojarzy, że Ty chyba w działce telekomunikacji siedzisz...
http://www.ericpol.pl/kariera/tester-bts/
http://www.ericpol.pl/kariera/test-lead … kacyjnych/

Jell, jest pakiet relokacyjny, dla osób gotowych do przeprowadzki. Co do reszty - sprawdź PW.

2

(3 odpowiedzi, napisanych Bałagan)

Dzień dobry, ja służbowo, na statek ;)
Słuchajcie, w firmie, w której pracuję, potrzebni są pilnie programiści C++ z doświadczeniem - do pracy na umowę o pracę na terenie Łodzi.

Rekrutacja trwa, ale sezon wakacyjny sprawia, że odzew znikomy, a w dodatku niekoniecznie zgłaszają się programiści...
Gdyby ktoś z Was znał kogoś, kto szuka stałej pracy, z etatem, nienajgorszym socjalem i naprawdę dobrze zna C++ (oraz angielski, ale to już w sumie must have większości ogłoszeń) - zapraszam do kontaktu ze mną, szczegóły podam mailem.
Wiem, że AA to kopalnia ciekawych i utalentowanych osobowości, dlatego pozwoliłam sobie na taką prywatę (wazelina mi trochę teraz wyszła, pardon).
Pozdrawiam i (mam nadzieję) do zobaczenia w Głuchołazach!

3

(250 odpowiedzi, napisanych Bałagan)

@ Adam i  Jell > ale z orzeczenia SN cytowanego przeze mnie i z faktu, że siedziba Autodesk, Inc. właściciela praw materialnych jest poza granicami Polski należy więc domniemywać, że w tym przypadku obowiązuje prawo obce. Innymi słowy: umowy takie jak cytowane fragmenty chyba jednak mają moc prawną. Innymi słowy: za grube pieniądze okrada się klientów z ich praw konsumenckich w majestacie prawa. Jeśli jest inaczej, proszę o "namiar" na konkretne rozporządzenie, żebym mogła się wczytać, bo wkręciłam się już w temat :)

Jeszcze chciałam wrzucić kamyk do wątku o okradaniu muzyków, bo to też temat-rzeka.
Rozważcie:
Sytuacja prawdziwa, doświadczył jej mój znajomy prowadzący swego czasu świetny, undergroundowy lokal w naszej mieścinie:
Kupujesz legalnie płyty różnych "mrocznych" kapel :) Prowadzisz legalnie "mroczny" pub, w którym puszczasz tylko ciężką muzykę, a klienci mają równie "mroczne" upodobania.
Jesteś uczciwy do bólu, dlatego skrzętnie notujesz sobie, jakie kapele "puszczasz" najczęściej, aby później ucziwie i rzetelnie rozliczyć się z różnymi instytucjami ściągającymi tantiemy, np. dajmy na to z ZAiKsem.
Przychodzi urzędnik do takiego pubu i kasuje cię za korzystanie z legalnie kupionej już muzyki, ale odtwarzanej publicznie, więc przynoszącej dodatkowe zyski (nie do końca jednak mierzalne, ale to już niuans)... no wiadomo. Przychodzi urzędnik i kasuje wg cennika. To ty mu z listą: 354 razy puściłeś płyty zespołu MrokMrok, 1256 razy płyty zespołu MRok, a 12638494 razy leciał w pubie singiel zespołu Mroook. Naiwnie wręczasz taką listę urzędnikowi, żeby mogli się Panowie z Instytucji potem uczciwie rozliczyć z wykonawcami, procentowo, sprawiedliwie.
Urzędnik po tym jak przestaje się śmiać uprzejmie objaśnia nieświadomemu właścicielowi pubu, że tantiemy, które właśnie opłacił, jeżeli w ogóle trafią do kasy jakichś muzyków, to raczej do tych z pierwszych miejsc list przebojów: Cukierkowej Wokalistki, Słodkiego Dżerrego i folkowego zespołu Wiejskie Granie. Zero, dokładnie zero procent właśnie opłaconej przez ciebie składki trafi do twoich mrocznych zespołów, bo one leżą (leżą i kwiczą) gdzieś w ogonie całego muzycznego biznesu.
Ergo, płacąc uczciwie abonament ZAIKsowi również okradam, choć może nie do końca świadomie, swoich ulubionych artystów.

Żeby też była jasność: jestem przeciwna okradaniu artystów, twórców, twórców oprogramowania, etc. przeciwna okradaniu kogokolwiek. Ale z drugiej strony: oto funkcjonują przeróżne instytucje do kontrolowanie naszej uczciwości, które koniec końców same prowadzą co najmniej podejrzane działania... w świetle prawa.

4

(250 odpowiedzi, napisanych Bałagan)

Adamie, jell > ale taka umowa, zawierające klauzule niezgodne z polskim prawem, jest niezgodna w całości, czy tylko w częściach/ustępach "omijających"polskie prawo? Innymi słowy: mogę nie stosować się do całości takiej umowy, czy tylko nie obowiązują mnie niektóre źle, niezgodnie z prawem sformułowane części? Bo jeśli całość umowy nie jest wiążąca, to mogę sobie łamać jej postanowienia?
I czy polskie prawodawstwo, polskie urzędy typu UOKiK itp. mogą stanowić o poprawności lub niepoprawności umowy handlowej/licencyjnej sformułowanej przez zagranicznego producenta w myśl prawa USA? I dlaczego prawnicy dużych korporacji producenckich takie sformułowania jednak w umowach zamieszczają?  :)
Ja znalazłam takie info:

W sytuacji, gdy jedna ze stron stosunku cywilnego ma siedzibę za granicą, a sprawa podlega jurysdykcji sądu polskiego, podstawową kwestią wymagającą wyjaśnienia na samym wstępie postępowania cywilnego jest zagadnienie prawa materialnego, według którego sprawa powinna być rozpoznana. Element zagraniczny w postaci siedziby jednej ze stron poza granicami państwa polskiego przesądza o charakterze tego stosunku jako międzynarodowego.

i dalej:

W sprawie, w której zachodzi potrzeba stosowania prawa materialnego zagranicznego, sąd II instancji stosuje prawo obce z urzędu niezależnie od podniesienia tej kwestii po raz pierwszy w apelacji oraz niezależnie od wykazania przez stronę skarżącą treści prawa obcego.

Wyrok SN z 9.5.2007 r., II CSK 60/07

5

(250 odpowiedzi, napisanych Bałagan)

nosty napisał/a:

Hahaha, nie moge sie powstrzymac zeby nie zacytowac Świata Dysku Pratchetta (czesc "Prawda") :D (....)

Nosty, przytoczony fragment świetny :) Czytam dużo umów (z racji konieczności zawodowej) i one naprawdę mają takie zapisy.

Pozwolę sobie dorzucić cegiełkę do tej arcyciekawej dyskusji. Interesuje mnie w jakim stopniu możemy (analizując np. wspomniane już tu działania/próby działań Sony co do regulacji sposobu korzystania ze sprzętu ich produkcji) przekładać obostrzenia proponowane przez Sony na polskie podwórko, tzn. interpretować zapisy różnorodnych umów producentów sprzętu czy oprogramowania w myśl praw (autorskich, własności intelektualnej, cywilnych, karnych...) obowiązujących w RP. Akurat nie znam szczegółowo umów licencyjnych czy gwarancyjnych dostarczanych z produktami Sony, ale proszę - oto fragment jednej z umów licencyjnych chyba największego producenta oprogramowania CAD:

Niniejsza Umowa Subskrypcji podlegać będzie następującym prawom i zgodnie z nimi będzie interpretowana (a) prawo szwajcarskie, w przypadku nabycia Subskrypcji na terenie Europy, Afryki czy Bliskiego Wschodu; (b) prawo singapurskie, w przypadku nabycia Subskrypcji na terenie Azji, Oceanii i regionu Azji i Pacyfiku; lub (c) prawo Stanu Kalifornia (oraz obowiązujące przepisy federalne USA), w przypadku nabycia Subskrypcji na terenie obu Ameryk (w tym Wysp Karaibskich) lub innym kraju niewymienionym w niniejszym punkcie 8.1. Prawa w wyżej wymienionych jurysdykcjach będą obowiązywać bez odniesienia do norm kolizyjnych w nich zawartych. Niniejsza Umowa Subskrypcji nie podlega przepisom Konwencji ONZ o umowach międzynarodowej sprzedaży towarów ani Ustawy UCIT (Uniform Computer Information Transaction Act). Ponadto, Strony uzgadniają, że wszelkie roszczenia, spory czy procesy wynikające z niniejszej Umowy lub z nią związane mogą być wniesione wyłącznie (a Strony będą podlegać wyłącznie jurysdykcji tego sądu) do Sądu Najwyższego Stanu Kalifornia, Hrabstwo Marin, lub do Sądu Okręgowego USA dla północnej Kalifornii w San Francisco; z wyjątkiem przypadku, gdy Subskrybent nabył Subskrypcję w (a) Europie, Afryce czy na Bliskim Wschodzie, wówczas wszelkie roszczenia czy spory mogą być wniesione wyłącznie (a Strony będą podlegać wyłącznie jurysdykcji tego sądu) do sądów w Szwajcarii, lub (b) w Azji, Oceanii lub regionie Pacyfiku, wówczas wszelkie roszczenia czy spory mogą być wniesione wyłącznie (a strony będą podlegać wyłącznie jurysdykcji tego sądu) do sądów w Singapurze. Żadne z powyższych postanowień nie wyłącza prawa Autodesk do wniesienia pozwu o naruszeniu praw własności intelektualnej w kraju, w którym takie naruszenie rzekomo miało miejsce.

Znawców prawa proszę o pochylenie się nad tym fenomenem. Jeśli Konsument zechce pozwać Producenta do sądu, to w myśl tej umowy może to zrobić TYLKO albo w Sądzie Najwyższym Stanu Kalifornia, Hrabstwo Marin, lub w Sądzie Okręgowym USA dla północnej Kalifornii w San Francisco, lub w sądach w Szwajcarii "lub w (...) Singapurze" :) innymi słowy Konsument nie może dochodzić swych praw w Polsce, bo prawo polskie nie jest tu wymienione jako wiążące. Czy taki zapis umowy nie stoi w sprzeczności z lokalnymi prawami? Przecież Konsument kupuje produkt dajmy na to w Polsce, użytkuje go też w Polsce.
Natomiast w drugą stronę Producent może wnieść pozew przeciwko Konsumentowi w wymienionych wyżej sądach/krajach a także w dowolnym kraju "w którym naruszenie (dop. praw własności intelektualnej) rzekomo miało miejsce".

Mam wrażenie (chciałabym, żeby to było tylko wrażenie), że płacąc niemałe pieniądze za taką licencję, jednocześnie pozbawiamy się (przynajmniej częściowo) swoich praw konsumenckich.
To był mój kij w mrowisko, do zobaczenia  na zlocie.

6

(48 odpowiedzi, napisanych Bałagan)

Acha :) Też fajnie.

Znalazłam troszkę tipów, może coś wyłowisz, jeśli nadal męczysz się z usuwaniem strony w ID:
http://creativebits.org/indesign_auto_page_number
http://indesignsecrets.com/how-to-add-page-numbers.php

7

(48 odpowiedzi, napisanych Bałagan)

Dely - ja też młoda nie jestem, to może stąd moje ciągoty do węgla :P A powód używania PM 6.5 - znam i lubię. Poleciłam, bo Innuendo szukała czegoś prostszego od ID.
Ale przyznaję Ci w 100% rację, dla amatora składu profesjonalnego nauczenie się obsługi tego typu programów jak Page czy InDesign w krótkim czasie, "na wczoraj", to spore wyzwanie. Niemniej, w Wordzie bym książki raczej nie złożyła. Chyba, że "książką" nazywamy jakąś pracę magisterską ;) to tak, to do takiego dłubania, gdzie wystarczą numery stron i dobry spis treści, no może jeszcze indeks - czemu nie. Ale nie upieram się, być może znam Worda za mało, żeby wykorzystać jego potencjał.

Innuendo - masz specjalizację edytorską, ale bez zajęć ze składu tekstu? Kurde. Ja miałam na swojej i typografię, i skład tekstu, i praktyczne ćwiczenia z obróbki grafiki, i..., aaa, długo by wymieniać. No, ale skład to u nas na roku była podstawa. Hmm. Confused. Założyłam w ciemno, że na każdym edytorstwie muszą tego uczyć :D
Nazwisko tej dziewczyny, która miała złożyć, ale nie złożyła - wywal. Bez żalu.

8

(48 odpowiedzi, napisanych Bałagan)

Na odległość ciężko mi coś doradzić, poza szukaniem odpowiedzi w helpie. Mój ostatni raz z InDesign był dawno temu, w dodatku romans nie przetrwał.
Gdybym była na maksa sfrustrowana, pewnie sięgnęłabym po rozwiązanie ekstremalne - rozpoczęcie procesu składu od nowa. Przy porządnie przygotowanej makiecie sam proces "wlania" tekstu i przygotowania składu do druku czasem jest krótszy niż poprawienie jakiegoś bubla po kimś. Ale z oczywistych powodów to też nie jest dobra opcja dla amatora.

Przychodzi mi też do głowy drugie rozwiązanie - znalezienie (pół)profesjonalisty za darmo. Na przykład na specjalizacji edytorskiej na polonistyce. Może jakiś student ma do zaliczenia jakieś ćwiczenia ze składu i chętnie sobie podłubie... (tak, wiem, jestem naiwna).

9

(48 odpowiedzi, napisanych Bałagan)

Tylko uprzedzam - to też lekkie, łatwe i przyjemne nie będzie. Łatwiejsze od InDesign, dużo trudniejsze niż skład w Wordzie.
Tak przy okazji, podstawą dobrego składu w takim zaawansowanym narzędziu jest najpierw porządny, spójny skład w mniej zaawansowanym edytorze, np. w Wordzie... bo inaczej to można sobie kuku zrobić. No, streszczając się - jeśli publikacja ma wyglądać profesjonalnie, to wybrałabym PM. W razie czego - służę wsparciem, ino ja z tych mocniej zajętych (praca, dziecko, Piguła :P)

10

(48 odpowiedzi, napisanych Bałagan)

Innuendo - na przyszłość polecam PageMakera 6.5 (staroć). Dużo łatwiejszy w obsłudze niż InDesign, bez zbędnych wodotrysków, skład tekstu zawsze robiłam w PM i sobie chwalę.
Tak czy siak - oba programy są dość zaawansowanymi narzędziami, więc faktycznie, czasem nie zawsze warto ;)

11

(3 odpowiedzi, napisanych Bałagan)

Cześć chłopaki!

Tak, można oddać krew innej grupy - w tym konkretnym przypadku jest to w tej chwili informacja potwierdzona przez najbardziej zainteresowanego - męża chorej. Co nie zmienia faktu, że i tak brakuje tej krwi z rh- i to taka krew jest najbardziej potrzebna.
Jakby ktoś się igieł nie bał, zapraszam na priv or gg: 1889855.
To jest białaczka, dziewczyna jest w ciąży, a poród niebawem. Krew będzie potrzebna do transfuzji przy porodzie.

Acha, palenie papierosów nie jest przeszkodą przy oddawaniu krwi - tak na marginesie :)

12

(12 odpowiedzi, napisanych Bałagan)

Firma, w której pracuję, rozszerza zakres działalności lokalizacyjnej. Tym razem poszukujemy tłumaczy z języka angielskiego na polski do tekstów z branży motoryzacyjnej, więc znajomość słownictwa technicznego i pojęć z zakresu mechaniki mile widziane.

Oferty zawierające cv (koniecznie z danymi kontaktowymi - e-mail lub numer telefonu) przesyłajcie tu:
aleksandra_tarczynska(AT)cadexpert.com.pl (to ja :) )
lub tu:
ewa_zarzycka(AT)cadexpert.com.pl


Sorry za post pod postem :)

13

(12 odpowiedzi, napisanych Bałagan)

Epi - doszło :) Sorry, ale firmową skrzynkę sprawdzam tylko w robocie :D


Acha, chłopaki, sorry - małe sprostowanie. Dopiero teraz zauważyłam, że napisałam mocno nieprecyzyjnie "cała próbka to pół strony tekstu" - a pół strony tekstu to ma jeden fragment (a jest ich 5).

14

(12 odpowiedzi, napisanych Bałagan)

Co do "staweczek"- to są raczej stawki - bardzo przyzwoite. Płaci się za stronę tekstu. Im więcej stron przetłumaczysz, tym lepiej zarobisz. Niestety, ja tylko pracuję w tej firmie, nie zostałam upoważniona do rozpowszechniania informacji o stawkach. Mogę za to z czystym sumieniem powiedzieć, że sporo tłumaczy współpracuje z firmą od długiego czasu i sobie to chwalą :P

Dodam jeszcze, że nie jest to praca "na próbę" - na zasadzie "nie chce mi się, nie robię". Tłumacz podpisuje umowę z firmą i zobowiązuje się w określonym terminie przetłumaczyć dane zlecenie. Zawalenie terminu jest niedopuszczalne. Natomiast sam określa, ile stron jest w stanie tygodniowo tłumaczyć - każdy może to dostosować do swoich możliwości i do swojego czasu.
Jest prowadzona zamknięta grupa dyskusyjna, na której tłumacze i redaktorzy konsultują szczególnie problematyczne wyrażenia. Należy trzymać się bezwarunkowo wytycznych otrzymanych od redaktorów oraz przyjętej w słownikach terminologii. Tłumacz dostaje od firmy specjalnie dedykowany program do tłumaczeń, który kolosalnie ułatwia pracę, z racji mnóstwa bibliotek i słowników z obowiązującą u naszych zleceniodawców (info o nich można znaleźć na naszej stronie firmowej) terminologią. Ponieważ część zdań, a nawet całych fragmentów powtarza się w wielu projektach, to ok. 50% tekstu z reguły od razu jest przetłumaczone przez program, więc do fizycznego przetłumaczenia pozostaje tylko połowa (ale tłumacz dostaje kasę za całość przesłanych mu stron).

Więcej szczegółowych info - zapraszam na priw.

15

(12 odpowiedzi, napisanych Bałagan)

Żeby rozwiać ewentualne wątpliwości:

- jest to tłumaczenie z angielskiego na polski
- praca może być wykonywana zdalnie (via Internet)
- próbka tekstu jest mała - 5 krótkich fragmentów pochodzących z różnych produktów i różnych systemów operacyjnych. Są to typowe przykłady komunikatów oprogramowania i plików pomocy - razem niecałe pół strony w wordzie (czcionka 12)
- oprócz znajomości angielskiego dobrze jest znać różne terminy techniczno-informatyczne, które zwykłym filologom sprawiają kłopot, a które dla Was są bułką z masłem
- nie jest to podpucha
- firma naprawdę szuka tłumaczy
- należy bezwzględnie przy tłumaczeniu tej próbki skorzystać z dołączonych 2 słowników (as i main) oraz trzymać się wytycznych z instrukcji (wszystko spakowane razem z próbką)
- próbkę i zgłoszenie (np. cv) możecie wysłać na podany wyżej przez Pigułę mój adres.

Identyczne ogłoszenie umieściliśmy na kliku branżowych (translatorskich) stronach. Proszę się nie dziwić, jeśli gdzieś natkniecie się na takie samo :)

Pozdrawiam, bo dawno Was nie widziałam :)