Zbyti, dawaj, ja potakuję :)
Ostanio coś słychać (od 2017) o obozach "gdzie każdy może pójść na kwarantannę", które mają zasieki tak, że nie bardzo stamtąd dać nogę...
PS. Analiza wymaga niezerowej inteligencji. Iście wraz z tłumem niezabardzo.
Ja jestem dobrej myśli, że Polacy nie będą zgłaszać kataru Delta (właśnie chyba mój syn szczepiony przeszedł jeden z drugim, a ja niemal bezobjawowo... A co dopiero ci na Podkarpaciu!)
Ten waria(n)t nie ma szans, bo na to L4 nawet nie idzie dostać. Także ten teges i za miesiąc po sprawie.
I jakby co to opór jest naszą powinnością, bo oni (one, niby wiadomo kto, a nie) testują nasze zasiedzenie i wygodę.
Dziwię się, że tak "delikatnie" namawiają do kucia.
Art na rmf24:
„(…)
W Japonii bardzo późno ruszyły szczepienia przeciwko koronawirusowi. Jakie są powody takiej opieszałości?
Szczepienia rozpoczęły się dopiero pod koniec czerwca. W porównaniu na przykład do Wielkiej Brytanii to bardzo późno. Początkowo cała akcja miała ruszyć już w lutym. Japończycy generalnie nie dowierzają zachodnim koncernom. Woleliby mieć swój, krajowy preparat do szczepień. Główny powód to jednak brak zaufania Japończyków do szczepień jako takich. To wynika z bolesnej historii, jeśli chodzi o akcje szczepień i efektów ubocznych. Ruch antyszczepionkowy rozpoczął się tu o wiele wcześniej niż w innych krajach. We wczesnych latach 90. szczepionka MMR spowodowała wiele skutków ubocznych. Między innymi zapalenie opon mózgowych. Była to na tyle poważna sprawa, że w 1994 roku rząd zmienił politykę dotyczącą szczepień w kraju - stały się nieobowiązkowe. Każdy szczepił się na własne ryzyko. Zmieniło się także myślenie Japończyków. Najbardziej znany przypadek niepożądanego odczynu poszczepiennego miał związek ze szczepionką na raka szyjki macicy. Zaszczepiono dziewczynki w młodym wieku. 176 z nich miało później poważne problemy ze zdrowiem i wiele kobiet zrezygnowało z tych szczepień. To wszystko tkwi w psychice Japończyków. Rząd tylko w kilkunastu przepadkach wypłaca poszkodowanym niewielkie renty. Inne osoby zdecydowały się na pozwy sądowe sięgające 15 milionów jenów. Nie ma w tej sprawie ciągle żadnych, prawomocnych wyroków sądowych. Trudno ocenić, ilu Japończyków zaszczepi się przeciwko koronawirusowi. Coś zaczyna się zmieniać w społeczeństwie, ale niechęć do szczepień ciągle jest duża.(…)”