Poniekąd masz nieco racji ponieważ błędem jest nazywanie szurów sceptykami, co przyrównuje ich do poziomu dla nich nieadekwatnego. Medialnie to się już tak upowszechniło jak niekiedy nazywanie terrorystów aktywistami lub bojownikami.
Jeśli chodzi o szczepionki to dowody na ich działanie są. Skutki uboczne występują tak jak zresztą w przypadku innych medykamentów (i nie medykamentów także). Są tacy, którzy nie szczepią dzieci żadnymi szczepionkami bo "skutki uboczne". Tylko jest to krzywdzenie dzieci bo prawdopodobieństwo ewentualnych skutków jest nikłe w porównaniu do korzyści. Tak samo można nie zażywać ibuprofenu i innych środków medycznych licząc na wolę bożą.
Jadąc na wschód można się o tym naocznie przekonać na ulicy widząc ile chodzi osób po przejściu choroby Heinego-Medina bo skutki tej choroby po prostu rzucają się w oczy. W Polsce takich ze świecą szukać. U nas od końca lat pięćdziesiątych był program masowych szczepień na tę chorobę.
Co powie szur ("sceptyk" oczywiście)? Że u nas ich nie ma bo w Polsce zaszczepieni powymierali. Dalsza dyskusja z takimi "argumentami" nie ma sensu.
Wśród tych, którzy negują udowodnione naukowo środki medyczne popularne są środki homeopatyczne, dla których dowody na "skuteczność" opierają się na pseudonauce. Masz rację. Te specyfiki funkcjonują właśnie pewnie z chęci zysku.
Ale co się dziwić jeśli są tacy, do których trafiają takie oto "naukowe" dowody: https://rumble.com/embed/vl2t8x/ lub https://rumble.com/embed/viy6m3/. "Sceptycyzm naukowy".