Grzegorz Pancherz (Paskud / USSR)
- dely / Blowjobb
Skąd miałeś komputer jest napisane na Twojej stronie, ale powiedz skąd na Śląsku w 1985 r. brało się programy na małe Atari?
W 1985 r. oprogramowanie zdobywałem w Piekarach Śląskich, wydaje mi się, że była tam lokalna giełda, poza tym były również sklepy. Pamiętam, że początku zepsuł mi się firmowy magnetofon i w czasopiśmie Komputer opublikowano schemat interfejsu, za pomocą którego można było wczytywać gry ze zwykłego Grundiga. Kiedy poszedłem do technikum, to u mnie w klasie już trzy osoby miały Atari, więc gry na kasetach brałem również od nich, a jedna osoba nawet miała stację dysków, co było czymś niespotykanym, a rok później pojawiło się u znajomych pierwsze Atari ST - 260 ST, jeszcze bez systemu w ROM. Oprócz tego w szkole było mnóstwo komputerów Meritum, kilka ZX Spectrum - to było zresztą technikum elektroniczne (w Bytomiu) i praktycznie wszyscy protoscenowcy wywodzili się właśnie stamtąd. To była szkoła o wysokim poziomie nauczania, do której ciężko się było dostać, więc to powodowało, że poziom umiejętności ludzi, których tam spotkałem był również stosunkowo wysoki.
Kiedy zacząłeś sprzedawać na giełdzie, jak to się zaczęło?
Trzeba było jakoś pomóc rodzicom, jak wiesz czasy były ciężkie, więc wpadłem na pomysł żeby handlować oprogramowaniem na giełdzie. Najpierw to była mała giełda w Piekarach Śląskich, potem udało mi się załatwić sobie stoisko w Domu Związków, gdzie sprzedawałem na początku samemu, a potem już z Buchcikiem, który był naszym swapperem - miał też stację dysków i przede wszystkim handlowe zacięcie, więc pracowaliśmy razem. Potem, około trzeciej klasy technikum pojawił się Tomek Liebich, na początku jako klient, a potem widywaliśmy się szkole. Niedługo później Buchcik za pomocą słownika wymyślił nazwę USSR - czyli Union Software Of Silesia Rousers - Związek Programistyczny Śląskich Zadziwiaczy.
Nasze stoisko zajmowało pół lady, reklamowaliśmy się przede wszystkich w demach i doszło nawet do tego, że to my dostarczaliśmy oprogramowanie wszystkich giełdziarzom! Najpierw sprzedawaliśmy soft zabezpieczony przed kopiowaniem, tak żeby najpierw kupowano od nas. Często zdarzało się bowiem tak, że ktoś kupował u nas nowość, a potem wymieniał ją na innym stoisku na coś innego. Mieliśmy własne procedury zabezpieczające do najpopularniejszego u nas systemu turbo magnetofonowego - Blizzard, który to system również montowałem klientom na giełdzie. Oprócz tego przerabialiśmy całodyskowe gry tak, aby działały z Blizzardem, np. Fight Night, gdzie najczęstsze pliki zapisywaliśmy do ramdysku, a reszta była wgrywana.
Potem, gdy skończył się rynek małego Atari, ja przerzuciłem się na ST, gdzie również oprócz oprogramowania zajmowałem się rozszerzeniami sprzętowymi (opracowałem m.in. interfejs do twardych dysków IDE). W tym czasie rozwinęło się wykorzystywanie Atari ST do celów DTP dzięki Calamusowi, a także coraz częściej ten komputer kupowali muzycy. Z uwagi na to, że miałem zacięcie muzyczne, grałem na instrumentach, to zacząłem się bardziej tym interesować. Później okazało się, że sporo studiów muzycznych kontaktowało się ze mną, w celu obsługi i napraw komputerów ST. Dzięki temu poznałem dużą ilość naprawdę dobrych muzyków i pozwoliło mi to funkcjonować w dzisiejszej rzeczywistości, ponieważ ludzie ciągle wymieniali komputery, ale nadal to ja je serwisowałem. Poza tym dzięki tym kontaktom zacząłem zajmować się obsługą wydarzeń w telewizji.
Wtedy giełda była - oprócz szkoły - takim dzisiejszym Facebookiem. Wszyscy właśnie tam się schodzili żeby porozmawiać, spotkać się itp.
Jak wyglądał ówczesny typowy klient giełdowy? Sprzedawaliście gotowe zestawy programów, czyli przychodził człowiek i mówił czego potrzebuje?
Mieliśmy katalog programów, taki drukowany i klient przeglądał i mówił co chce, żeby mu nagrać, tak samo było później z programami na Atari ST. Przy każdej grze był numer i krótki opis, co to jest, czy strzelanka, czy zręcznościówka itd. Później, kiedy mieliśmy stacje dysków i kilka komputerów, to można było wgrać i pokazać program w działaniu. Były oczywiście również stoiska, gdzie sprzedawano gotowe zestawy na kasetach, ale my na bawiliśmy się w takie rzeczy.
Skąd wziął się pomysł w ogóle na pisanie dem? Czy to był sposób na promocję własnego stoiska?
Nie, wydaje mi się, że nie - reklama to była bardziej drugorzędna rzecz, bardziej była to kwestia rywalizacji. Chcieliśmy pokazać, że byliśmy w technikum informatycznym, jedni zrobili dema - to my też zrobimy. Było też tak, że gry w pewnym momencie nam się znudziły i człowiek coś kombinował, oglądał różne dema - często na Commodore 64, ponieważ tam były najlepsze - później pojawił się Marek Górecki ze swoim demkami i każdy, w tym my, próbował zrobić coś swojego, pokazać się. Giełda nie była powodem powstania dem, natomiast jeśli pisaliśmy już dema, to reklama giełdy była dodatkiem.
W jaki sposób już gotowe dema były rozpowszechniane? Czy dodawaliście do tego, co było przez Was sprzedawane, czy może ludzie specjalnie przychodzili pytać o dema?
Dema były rozdawane za darmo, można powiedzieć, że dostawali do gier.
A zdarzało się, że przychodzili specjalnie po dema?
Tak, tak!
Wtedy też przyszedł pomysł, żeby stworzyć grupę? Pierwsze dema (Hell i Duksap) pisałeś sam, a potem zrzeszyliście się w USSR.
WynikaÅ‚o to z tego, że każdy coÅ› robiÅ‚, a Radek Buchta staraÅ‚ siÄ™ to “trzymać za mordÄ™”, tak naprawdÄ™ to najpoważniejszÄ… rzeczÄ…, którÄ… zrobiliÅ›my pod tym szyldem to byÅ‚a gra Masterhead. Później ja poszedÅ‚em w “duże Atari”, a Tomek zaangażowaÅ‚ siÄ™ w prace nad “Skautem Kwatermasterem”. Co ciekawe, to istniaÅ‚o sporo procedur w C na Atari ST do “Skauta”, niestety wtedy (ani później) nie byÅ‚o w Polsce rynku gier na ST i nie można byÅ‚o zakÅ‚adać, że nakÅ‚ady na produkcjÄ™ siÄ™ zwrócÄ…. Nie wiem na jakim etapie Tomek zdecydowaÅ‚ siÄ™ porzucić tÄ™ myÅ›l, ale warto wiedzieć, że byÅ‚y też takie przymiarki!
Czy Commodorowcy na giełdzie przyglądali się Waszej działalności, pisali może własne produkcje?
Wydaje mi się, że ówcześni sprzedający, którzy zajmowali się C64 bardziej byli skupieni na handlu grami.
W jednym z dem było napisane, że skonstruowałeś interfejs do przerzucania danych graficznych z C64 na Atari - możesz coś więcej na ten temat powiedzieć?
Ciężko to nazwać interfejsem. Sposób działania polegał na tym, że osiem bitów userportu z C64 było podłączone do ośmiu bitów w porcie dżojstika Atari. Wykorzystałem go na przypisaniu Hell Demo, z ciekawych rzeczy przypominam sobie, że wtedy nie zrobiłem żadnego potwierdzenia odebrania danych, więc po przesłaniu każdego bajtu potwierdzałem poprawność przesłania poprzez naciskanie spacji na każdym z połączonych komputerów. Później Hurek udoskonalił ten proces i przesyłanie odbywało się automatycznie.
No właśnie. Podczas publikowania kolejnych odcinków historii w Internecie, zdarza się, że komentujący narzekają, że wtedy większość obrazków pochodziła z Commodore 64.
Tak było, wynikało to z tego, że po pierwsze - do przyjścia Muro, nie było żadnych grafików i trzeba było samemu rozwiązać ten problem. Tymczasem na Commodore było mnóstwo dem, więc po prostu się grafiki ściągało.
Kiedy na Waszej giełdzie skończyło się tak naprawdę zainteresowanie małym Atari?
MógÅ‚ to być 1993 r. Wtedy głównie już dziaÅ‚aÅ‚em na dużym Atari, niewiele rzeczy pojawiaÅ‚o siÄ™ na oÅ›miobitowce. Dużo osób kupowaÅ‚o C64 i Amigi, ponieważ na Atari nie byÅ‚o takiej iloÅ›ci dobrych gier, co na tego komputery. Praktycznie siedziaÅ‚em na gieÅ‚dzie na dużym Atari aż do chyba 1999 r. i nawet nie tyle sprzedawaÅ‚em oprogramowanie, ponieważ prawie wszyscy przerzucili siÄ™ na PC, a handlowaÅ‚em plikami MIDI. BraÅ‚o siÄ™ to z tego, że dużo zespołów przychodziÅ‚o kupować gotowe utwory, żeby byÅ‚o “czym” grać na weselach.
Byłeś również organizatorem party w Mikołowie, skąd w ogóle taki pomysł?
Wiesz, współpracowałem kiedyś z Grzesiem z Mikołowa - jeździliśmy razem do Niemiec ściągać Falcony, ponieważ miał zamówienia od firm zajmujących się muzyką, studiów nagrań itp, i wpadliśmy na ten pomysł. On miał znajomości w pobliskiej szkole i udało się ją wynająć w tym celu. Kiedyś party, na początku lat 90. wyglądały nieco inaczej niż teraz - spotkania z ludźmi były dodatkiem, a głównym daniem było kopiowanie oprogramowania. Każdy starał się, zdobyć jak najwięcej softu, to były PRAWDZIWE copy-party. W każdym razie niezbyt miło wspominam Silesian Atari Open ze względu na spore zniszczenia, które zostały po wyjeździe uczestników.
Czy utrzymujesz do dziś kontakt z dawnymi członkami USSR?
Z Tomaszem Liebichem często współpracujemy na stopie biznesowej, z Muro rozmawiałem kilka lat temu, a z Buchcikiem się widujemy, nawet zdarzyło się, że zajmując się wideofilmowaniem kręcił mój ślub.
Miałbym jeszcze prośbę o kilka słów na koniec dla czytelników.
Kochani, spotkał mnie zaszczyt udzielenia wywiadu związanego z moim dużym, dużym hobby, które się nazywało Atari. Któremu dosyć dużo zawdzięczam w obecnym życiu, łącznie z tym, że żonę poznałem "przez Atari".
Pozdrawiam wszystkich oglÄ…dajÄ…cych i trzymam kciuki!
Ciekawy wywiad o ciekawych czasach i ludziach. tOri
ciekawy wywiad, dzięki
Miło się czytało, dzięki!
człowiek legenda polskiej sceny Atari 8/16/32bit. wywiad fajny ale za krótki.
No właśnie - za krótki ten wywiad.
Przekleję z głównej - co do długości wywiadu, to ciekawostka: kiedy rozmawialiśmy, to dosłownie co kilka minut Paskud odbierał telefony służbowe, po prostu nie miałem serca odrywać go od pracy.
Pamiętam go z giełdy w Katowicach. Można powiedzieć, że byłem jego stałym klientem ;)